wtorek, 21 września 2010

XXXI Święto Sadów w Trzebnicy

 

Już w sobotnie popołudnie na trzebnickim rynku zrobiło się niepokojąco tłoczno od ekip technicznych, które zaczęły przygotowania do XXXI Trzebnickiego Święta Sadów. Odpowiednio podzielone grupy pracowników montowały domki wystawiennicze, ogródki piwne, ogromną scenę oraz wielkie telebimy. Organizatorzy imprezy przewidywali, że do Trzebnicy może przyjechać kilka tysięcy osób, więc wszystko musi być dopięte na ostatni guzik.

Już od samego rana w niedzielę 19 września na rynku zaczęło się robić tłoczno za sprawą wystawców lokalnych, którzy przygotowywali swoje kramy na przybycie gości. XXXI Trzebnickie Święto rozpoczęło się o godz. 15.00 od przemarszu barwnego korowodu prowadzonego przez Mariana Kowalskiego z zespołem Marciny z Marcinowa. Po raz pierwszy ul. Daszyńskiego zamieniła się w deptak. Cóż to za wspaniały widok, kiedy roześmiane dzieci mogły swobodnie biegać od jednej atrakcji do drugiej, a rodzice nie musieli martwić się o ich bezpieczeństwo, i mogli skupić się na tylko na tym, jak nie wydać wszystkich pieniędzy na pociechy.


Chwilę po przemarszu na scenie pojawiły się Malwy z Kuraszkowa i rozruszały pierwszych obserwatorów swoim skocznym, ludowym repertuarem. Następnie na scenę wszedł zespół "REDLIN" grający folka z najróżniejszych zakątków świata. Rynek zaczął się zapełniać coraz obficiej, a widowiskowy i naładowany ekspresją występ zespołu ściągał kolejnych słuchaczy z całej okolicy. Ludzie wyglądali z prawie wszystkich okien wsłuchując się w niesamowite muzyczne klimaty płynące ze sceny.

Po północnej stronie ratusza ustawiono stragany z lokalnym rękodziełem i produktem lokalnym. Skosztować można było wyśmienitych potraw, nalewek, miodów i innych łakoci. O jakość produktów nie trzeba było się martwić, bo większość tych rarytasów można było skosztować dwa tygodnie temu na dożynkach w Skarszynie i tydzień temu na II Turnieju Rycerskim i Jarmarku Cysterskim. Wśród rękodzieła można było zobaczyć i nabyć ręcznie robioną biżuterię, kartki okolicznościowe, produkty lecznicze z gryki, kompozycje z ziół i amulety, mozaiki i tysiące rzeczy, które mogą przyozdobić każdy dom.



Po zachodniej stronie rynku zlokalizowani zostali producenci owoców, bo jak przystało na Święto Sadów, to jabłka właśnie powinny grać "pierwsze skrzypce". Producenci prawdopodobnie nie spodziewali się takiego zainteresowania, bo dosyć szybko wyprzedali wszystkie zapasy jabłek i turystom pozostało tylko smakować trzebnicki cyder pana Henryka Nowakowskiego, a że jabłecznik jest smaczny i ma tylko 5% alkoholu to wszystkim bardzo to odpowiadało.

Organizatorzy zadbali o to, aby po degustacji owoców i innych kulinarnych przysmaków każdy mógł zobaczyć występy znakomitych artystów - zarówno tych lokalnych, jak i znanych w całej Polsce. Przed publicznością wystąpiły jeszcze dzieci ze Studia Tańca Klasycznego "Sofija", tancerze ze Szkoły Tańca Towarzyskiego "Kijkowski" oraz grupa trenująca sztukę walki AIKIDO. Aby nie było zbyt poważnie mistrzowski popis dał Kabaret Moralnego Niepokoju, który odrobił lekcje przed występem bo znał nawet nazwę trzebnickiego klubu piłkarskiego - Polonii Trzebnica. Ukoronowaniem wszystkich występów dnia był szoł zespołu KOMBII z Grzegorzem Skawińskim na czele.

Oficjalne otwarcie Święta sadów nastąpiło dopiero o 19.30 i było znamienne, ponieważ burmistrz Gminy Trzebnica Marek Długozima po raz pierwszy przedstawił oficjalnie wszystkim przybyłym nową Trzebnicką Straż Miejską, a następnie wręczył jej funkcjonariuszom legitymacje służbowe.


Imprezą towarzyszącą Świętu Sadów był zorganizowany na trzebnickich błoniach pod bazyliką św. Jadwigi "Trzebnicki Dzień Merdającego Ogonka", którego program obfitował w różnego rodzaju zawody, konkursy i pokazy psiej zwinności. Była to świetna okazja aby sprawdzić sprawność ruchową swoich psich przyjaciół, jak również ich posłuszeństwo i przywiązanie do właściciela.

XXXI Święto Sadów zgromadziło na trzebnickim rynku i ulicy Daszyńskiego ok. 12 tys. ludzi co zrobiło na każdym niemałe wrażenie. Przemieszczanie się od jednego straganu do drugiego było nie lada wyczynem, ale posmakować i zobaczyć trzeba było wszystko... zastanawiam się jednak czy nie zabrakło jakiegoś większego akcentu skierowanego w stronę sadów i jabłek. Może jakieś konkursy dla widzów, w których jabłka odgrywałyby kluczową rolę... może wybór ogrodnika roku lub głosowanie na najlepsze jabłkowe przebranie...? Trochę mało jabłek w tych jabłkach moim skromnym zdaniem... Organizatorom jednak gratuluję dobrej i atrakcyjnej imprezy, bo na każdym kroku widać było profesjonalizm, duże zaangażowanie i dbałość o bezpieczeństwo oraz dobrą zabawę wszystkich gości, a to przecież najważniejsze.