wtorek, 14 grudnia 2010

Konkurs kalendarzowy

Zapraszam do uczestnictwa w zabawie, w której nagrodą jest kalendarz z Kocich Gór z moimi zdjęciami. Zapraszam na nowego bloga.


sobota, 27 listopada 2010

Zapraszam na swoją nową stronę


„Żaden dzień się nie powtórzy, nie ma dwóch podobnych nocy…” – Wisława Szymborska.


Tymi słowami witam wszystkich na swojej nowej stronie z fotografią. Tam też przenoszę działalność blogową-fotograficzną, a z biegiem czasu także tego bloga, ale jeszcze nie dziś :)


Poniżej kilka słów z pierwszego wpisu na blogu (jest już ich trochę)!


Pierwotnie nawet mi przez myśl nie przeszło, aby zablogować cokolwiek, szczególnie że fotografia wypełnia mi prawie doszczętnie każdą wolną chwilę, a poza tym jak każdy, mam swoje obowiązki względem najbliższych…


Jednak pomyślałem, że tyle ciekawych wizualnie rzeczy dzieje się wokół mnie, że grzechem byłoby nie podzielić się nimi z innymi. Na blogu postanowiłem umieszczać wybrane prace i zlecenia, które wykonałem i nie pozostawiły mnie obojętnym obserwatorem.




Pozdrawiam serdecznie i zapraszam do oglądania i czytania.



wtorek, 9 listopada 2010

Święta już za pasem...


Dziś tj. 9 listopada, przyszedłem po pracy do domu, położyłem się na chwilę, a następnie poszedłem na spacer. Jakież było moje zdziwienie, kiedy na trasie spotkałem to zacne świecące drzewko... w pierwszym momencie ogarnęła mnie panika, sięgnąłem po komórkę, sprawdzam datę... nieeeee, jednak to nie był niedźwiedzi sen... to po prostu święta w tym roku będą 21 listopada... 
Swoją drogą, drzewko zacne jak wspomniałem, wszystkim w rodzinie się podoba ;)


niedziela, 31 października 2010

poniedziałek, 25 października 2010

Patronka Trzebnicy

Uroczystości odpustowe ku czci Św. Jadwigi rozpoczęły się w tym roku w piątek 15 października mszą świętą, odprawioną jeszcze przed świtem.

Program odpustu na cały weekend przedstawiał się bardzo interesująco. Jednak najważniejszym wydarzeniem tego święta było oficjalne ogłoszenie św. Jadwigi patronką Trzebnicy.

Pierwszego dnia wierni uczestniczyli w Jadwiżańskiej Pielgrzymce powołanych do kapłaństwa i życia konsekrowanego pod hasłem: "Świadectwo wzbudza powołanie" oraz Pielgrzymce Trzebniczan do Grobu Patronki Śląska. Uczestnicy mszy św. o godz. 15.00 usłyszeli kazanie J.E. Księdza Biskupa Ignacego Deca, Biskupa Świdnickiego, a mszy św. o 18.00 byli świadkami ogłoszenia przez J.E. Księdza Arcybiskupa Mariana Gołębiewskiego, Metropolity Wrocławskiego św. Jadwigi Patronką Trzebnicy.

Następnie ok. 19.30 spod bazyliki wyruszyła procesja z relikwiami św. Jadwigi, po której na Placu Pielgrzyma nastąpiło otwarcie i poświęcenie Małej Ścieżki św. Jadwigi. Zaszczytu przecięcia wstęgi dostąpili: J.E. Ksiądz Arcybiskup Marian Gołębiewski, Burmistrz Trzebnicy Marek Długozima, Prowincjał Polskiej Prowincji Salwatorianów Ks. Piotr Filas, Kustosz Sanktuarium św. Jadwigi Jerzy Olszówka, Dyrektor Zespołu Administracyjnego Placówek Oświatowych Jerzy Trela i Prezes Towarzystwa Miłośników Ziemi Trzebnickiej Zbigniew Lubicz-Miszewski. 

Po otwarciu Ścieżki i jej poświęceniu na zgromadzonych czekała niespodzianka w postaci pokazu sztucznych ogni.


Martyna Jakubowicz w Obornikach Śląskich

W ciepłe, słoneczne popołudnie, w atmosferze polskiej złotej jesieni, na scenie Obornickiego Ośrodka Kultury (OOK) wystąpiła legenda polskiej sceny bluesowej - Martyna Jakubowicz z zespołem Żona Lota.

Koncert odbył się 16 października, publiczność dopisała, kameralny klimat, przyozdobione liśćmi stoliki, świeczki i piękna dekoracja sceny.

Martyna Jakubowicz jest jedyną w swoim rodzaju wykonawczynią ballad, będących mieszaniną muzyki folk i blues, a także klasycznego najlepszego rocka. Sama komponuje większość swoich utworów. Na stałe współpracuje z Andrzejem Jakubowiczem, który jest autorem większości tekstów. Jej piosenki są ciepłe, delikatne i refleksyjne, oparte na kobiecych emocjach, uczuciach i potrzebach. Śpiewa o miłości, samotności, nadziei, szukaniu prawdziwej więzi.

Koncert był zapowiedzią nowej płyty artystki "Okruchy życia", której premierę przewidziano na 8 listopada. Na scenie goście usłyszeli akordeon Łukasza Matuszyka, gitarę basową Pawła Mikosza, perkusję Przemka Pacana oraz hipnotyczny głos Martyny Jakubowicz.

Imprezę rozpoczęła dyrektor Obornickiego Ośrodka Kultury Halina Muszak od przedstawienia artystów i przywitania gości. Od artystki natomiast dowiedzieliśmy się, że OOK użyczał jej zespołowi tej sali w czasie przygotowań do powstania najnowszej płyty. Potem już tylko fantastyczna muzyka, często wcale nie balladowa, ale mocna podkreślająca kunszt i wirtuozerię wszystkich członków zespołu. Były bisy, kwiaty i autografy.

Organizatorom gratulujemy świetnego kameralnego wydarzenia, bardzo innego od częstych scenicznych koncertów, ale wytwarzającego dzięki temu bardzo intymne relacje pomiędzy artystą a odbiorcą.


poniedziałek, 11 października 2010

Nocna Trzebnica - nowości ;)

Jakoś się tak złożyło, że zawędrowałem kolejny raz na Kocią Górę i pozostałem tam, aż nie byłem pewien, że mam kilka nowych ujęć. 


wtorek, 21 września 2010

XXXI Święto Sadów w Trzebnicy

 

Już w sobotnie popołudnie na trzebnickim rynku zrobiło się niepokojąco tłoczno od ekip technicznych, które zaczęły przygotowania do XXXI Trzebnickiego Święta Sadów. Odpowiednio podzielone grupy pracowników montowały domki wystawiennicze, ogródki piwne, ogromną scenę oraz wielkie telebimy. Organizatorzy imprezy przewidywali, że do Trzebnicy może przyjechać kilka tysięcy osób, więc wszystko musi być dopięte na ostatni guzik.

Już od samego rana w niedzielę 19 września na rynku zaczęło się robić tłoczno za sprawą wystawców lokalnych, którzy przygotowywali swoje kramy na przybycie gości. XXXI Trzebnickie Święto rozpoczęło się o godz. 15.00 od przemarszu barwnego korowodu prowadzonego przez Mariana Kowalskiego z zespołem Marciny z Marcinowa. Po raz pierwszy ul. Daszyńskiego zamieniła się w deptak. Cóż to za wspaniały widok, kiedy roześmiane dzieci mogły swobodnie biegać od jednej atrakcji do drugiej, a rodzice nie musieli martwić się o ich bezpieczeństwo, i mogli skupić się na tylko na tym, jak nie wydać wszystkich pieniędzy na pociechy.


Chwilę po przemarszu na scenie pojawiły się Malwy z Kuraszkowa i rozruszały pierwszych obserwatorów swoim skocznym, ludowym repertuarem. Następnie na scenę wszedł zespół "REDLIN" grający folka z najróżniejszych zakątków świata. Rynek zaczął się zapełniać coraz obficiej, a widowiskowy i naładowany ekspresją występ zespołu ściągał kolejnych słuchaczy z całej okolicy. Ludzie wyglądali z prawie wszystkich okien wsłuchując się w niesamowite muzyczne klimaty płynące ze sceny.

Po północnej stronie ratusza ustawiono stragany z lokalnym rękodziełem i produktem lokalnym. Skosztować można było wyśmienitych potraw, nalewek, miodów i innych łakoci. O jakość produktów nie trzeba było się martwić, bo większość tych rarytasów można było skosztować dwa tygodnie temu na dożynkach w Skarszynie i tydzień temu na II Turnieju Rycerskim i Jarmarku Cysterskim. Wśród rękodzieła można było zobaczyć i nabyć ręcznie robioną biżuterię, kartki okolicznościowe, produkty lecznicze z gryki, kompozycje z ziół i amulety, mozaiki i tysiące rzeczy, które mogą przyozdobić każdy dom.



Po zachodniej stronie rynku zlokalizowani zostali producenci owoców, bo jak przystało na Święto Sadów, to jabłka właśnie powinny grać "pierwsze skrzypce". Producenci prawdopodobnie nie spodziewali się takiego zainteresowania, bo dosyć szybko wyprzedali wszystkie zapasy jabłek i turystom pozostało tylko smakować trzebnicki cyder pana Henryka Nowakowskiego, a że jabłecznik jest smaczny i ma tylko 5% alkoholu to wszystkim bardzo to odpowiadało.

Organizatorzy zadbali o to, aby po degustacji owoców i innych kulinarnych przysmaków każdy mógł zobaczyć występy znakomitych artystów - zarówno tych lokalnych, jak i znanych w całej Polsce. Przed publicznością wystąpiły jeszcze dzieci ze Studia Tańca Klasycznego "Sofija", tancerze ze Szkoły Tańca Towarzyskiego "Kijkowski" oraz grupa trenująca sztukę walki AIKIDO. Aby nie było zbyt poważnie mistrzowski popis dał Kabaret Moralnego Niepokoju, który odrobił lekcje przed występem bo znał nawet nazwę trzebnickiego klubu piłkarskiego - Polonii Trzebnica. Ukoronowaniem wszystkich występów dnia był szoł zespołu KOMBII z Grzegorzem Skawińskim na czele.

Oficjalne otwarcie Święta sadów nastąpiło dopiero o 19.30 i było znamienne, ponieważ burmistrz Gminy Trzebnica Marek Długozima po raz pierwszy przedstawił oficjalnie wszystkim przybyłym nową Trzebnicką Straż Miejską, a następnie wręczył jej funkcjonariuszom legitymacje służbowe.


Imprezą towarzyszącą Świętu Sadów był zorganizowany na trzebnickich błoniach pod bazyliką św. Jadwigi "Trzebnicki Dzień Merdającego Ogonka", którego program obfitował w różnego rodzaju zawody, konkursy i pokazy psiej zwinności. Była to świetna okazja aby sprawdzić sprawność ruchową swoich psich przyjaciół, jak również ich posłuszeństwo i przywiązanie do właściciela.

XXXI Święto Sadów zgromadziło na trzebnickim rynku i ulicy Daszyńskiego ok. 12 tys. ludzi co zrobiło na każdym niemałe wrażenie. Przemieszczanie się od jednego straganu do drugiego było nie lada wyczynem, ale posmakować i zobaczyć trzeba było wszystko... zastanawiam się jednak czy nie zabrakło jakiegoś większego akcentu skierowanego w stronę sadów i jabłek. Może jakieś konkursy dla widzów, w których jabłka odgrywałyby kluczową rolę... może wybór ogrodnika roku lub głosowanie na najlepsze jabłkowe przebranie...? Trochę mało jabłek w tych jabłkach moim skromnym zdaniem... Organizatorom jednak gratuluję dobrej i atrakcyjnej imprezy, bo na każdym kroku widać było profesjonalizm, duże zaangażowanie i dbałość o bezpieczeństwo oraz dobrą zabawę wszystkich gości, a to przecież najważniejsze.


piątek, 6 sierpnia 2010

Kocia Góra wieczorową porą...


Już dawno nie miałem okazji wybrać się na zwykłe, beztroskie fotografowanie, aż tu przy okazji spotkania w sprawach TMZT (Towarzystwa Miłośników Ziemi Trzebnickiej) podzieliłem się ze Zbyszkiem Miszewskim tą niepokojącą mnie myślą.  

Zbyszek to jest człowiek, na którego zawsze mogę liczyć, nie inaczej było i tym razem... mówi do mnie - "to co idziemy?" - "Idziemy" - odpowiedziałem. Poszliśmy... i już w połowie drogi koło bazyliki zaczęło padać, ale skoro podjęliśmy wysiłek wytoczenia się z domu, to nie ma już powrotu, twardo brniemy pod górę... 

Powiedziałem wtedy do mojego towarzysza - "oj chyba drugich takich szalonych, co w deszczu właziliby na Kocią Górę to chyba nie ma?". Chyba nie trudno się domyśleć, że byli (no może niekoniecznie w liczbie mnogiej)... bo przecież nie pisałbym o tym, gdyby nikt się nie znalazł. 

Na samym szczycie mignęła nam między drzewami żółta koszulka. Ciemno, wietrznie, pada. Nawet nie pada, deszcz chlasta po twarzy jak z niezakręconego prysznica, a tu jeszcze jakaś tajemnicza koszulka przemieszcza się dosyć żwawym "krokiem" w naszym kierunku, by po chwili spersonalizować się w Wojtka Kowalskiego. Okazało się, że musiał odrobić zaległy jogging i podobnie jak my, zaskoczony małą ulewą na szczycie postanowił nie zawracać.

Na szczęście padało przelotnie i tylko nad nami, więc jak tylko wiatr zawiał mocniej, to chmury rozpierzchły się dosyć szybko w różnych kierunkach. Zaczęło padać wszędzie dookoła, tylko nie tam gdzie byliśmy.

Jako że widok z Kociaka był jeszcze mocno nijaki, postanowiliśmy podejść sobie na drugą stronę wzgórza, tam skąd widać Sulisławice, niestety żeby było je widać, to trzeba się jednak trochę zagłębić w zboże. Na pytanie Zbyszka czy to miejsce na zdjęcia jest okej? - odpowiedziałem - "Jasne, że nie! Jak mogłeś nie zauważyć, że słupy wysokiego napięcia psują kadry. Aby coś z tego było trzeba wejść głębiej w pole." Chciałem jeszcze dodać, że po tym deszczu to taka wycieczka raczej średnio mądra lub wręcz niemądra w ogóle, jednak w tym czasie mój rozmówca był już w zbożu jakieś 10 metrów ode mnie.

Kochany Zbyszek, takiego aktu oddania sprawie właśnie mi brakowało. Teraz było już dla mnie oczywiste, że nikt w domu mi nie powie, że to ja namawiam ludzi do brodzenia w błocie dla swoich kilku pstryków. Gdybym miał coś z poety to pewnie bym jakimś rymem błysnął, a tak tylko powiem, że dzika radość ogarnęła mnie, bo zapowiadało się, że parę fajnych zdjęć do domu przyniosę. 

Mojego dobrego samopoczucia nie zmąciło to, że ścieżka, którą szliśmy wydawała się  rwącym strumieniem błotnej mazi, ani to, że moje sandały szybko zamieniły się w półbuty, a chwilę później w górskie trapery... błoto miałem wszędzie, do wysokości kolan. Wszędzie tam gdzie tylko mogło wpłynąć - wpłynęło! 

Po krótkim marszoślizgu byliśmy na miejscu. Na dole, na zachodzie Sulisławice, a na wschodzie kępa drzew na szczycie Kociaka. Wokół morze, morze kłosów, morze zboża i te fantastyczne burzowe chmury... aaach.

Pozostało tylko wyciągnąć aparat, rozłożyć statyw i fotografować. Poza panoramami naszych pięknych Kocich Gór nie mogło zabraknąć także nas. Matryca nie pękła i pięknie nas zdigitalizowała. Po jakichś dwudziestu minutach postanowiliśmy wracać na szczyt, aby na koniec "strzelić" jakąś panoramkę miasta. Na skraju pola okazało się, że tylko wydawało mi się, że ubłocony jestem do kolan. W rzeczywistości błoto miałem nawet na brodzie i pod pachami. Po krótkim wahaniu przeszliśmy trawersem przez wysoką trawę, aby chociaż część mazi od nas odpadła. Na wszelki wypadek postanowiłem do samego domu patrzeć w niebo, aby nie widzieć siebie ;)

Jak wspomniałem, na szczycie zrobiłem kilka zdjęć i przy bazylice jeszcze kilka. Do domu zakradłem się po cichu i rano szybko i cicho wyszedłem do pracy... 

Bardzo chciałem podziękować Prezesowi za motywację i towarzystwo, gdyby nie on, nie byłoby zdjęć i sprzątania w domu. Poniżej przedstawiam kilka co bardziej udanych (moim zdaniem) zdjęć z tej wyprawy. Pozostaje mi mieć nadzieję, że było warto.

środa, 21 lipca 2010

Uroczystości pogrzebowe...


19 lipca 2010 roku w bazylice św. Jadwigi odbyły się uroczystości pogrzebowe ks. prof. Antoniego Kiełbasy. Zmarły spoczął w krypcie św. Bartłomieja pod prezbiterium bazyliki. Niech spoczywa w pokoju [*]...